Klezmerzy
Wieczorem ulice gasną. Podwórza znikają w cieniach. W oknach nie ma już życia. Skrzypienie drzwi, szepty niesione przez wiatr, daleki śmiech… muzyka?
Wieczorem ulice gasną. Podwórza znikają w cieniach. W oknach nie ma już życia. Skrzypienie drzwi, szepty niesione przez wiatr, daleki śmiech… muzyka?
Café Noir. Przeklęte miejsce. Przychodzę tu codziennie od lat. Ciągle spotykam te same, szare twarze, które chcą zapomnieć. O niezapłaconych rachunkach. Posranym dzieciństwie. Nieudanym życiu. Zrzędzącej żonie. Dzieciach, które nie wiedzieć czemu zeszły na psy.
Sanie Świętego Mikołaja, o wdzięcznej nazwie Pędzące Rzondło, rozbijają się w Lesie kilka dni przed Wigilią. Sytuacja wydaje się beznadziejna: w tym roku prezentów nie będzie. Zwabione hałasem i świeżą krFią wilki pojawiają się pod choinką. Czy mają dobre zamiary?
Kible są ohydne. W dodatku trudno dostępne. Trzeba się drapać po schodach na pierwsze piętro, tylko po to, żeby za chwilę złazić z powrotem. Miejsca jest tak mało, że człowiek obija się tyłkiem o drugiego przy każdym najmniejszym nawet ruchu. Stoliki lepkie od potu. Podłoga lepka od brudu. Piwo smakuje jak siuśki. Café Noir ma […]
Edgar od dłuższej chwili wpatrywał się w okno. Z zamyślenia nie wyrwało go nawet bicie dużego, stojącego w rogu pokoju zegara, które zazwyczaj wywoływało w nim graniczący z obłędem stan ekscytacji.
Manon Gauthier zilustrowała swoją pierwszą książkę dla dzieci w 2006 roku, mając czterdzieści siedem lat. Rok później otrzymała za nią nominację do prestiżowej nagrody literackiej, w kategorii ilustracja, i… straciła pracę jako projektant graficzny, której oddała dwadzieścia lat życia. Oba wydarzenia, sprzężone ze sobą, zaowocowały decyzją o całkowitym poświęceniu się tworzeniu książek dla młodych.
Wszystko wygląda podobnie. Duże, puste, porośnięte roślinnością przestrzenie poprzecinane wioskami. Pola. Łąki. Lasy. I bagna. Są miejsca, do których dotrzeć można tylko zimą, gdy mokradła skuje lód. Ludzie są mili, usłużni. Pytają, czy pomóc. Żyją powoli. Chętnie opowiadają. Starzy umierają, a miasto zabiera młodych. Próchnieją domy.
Jesień przyszła jakoś nagle tego roku. Bez zapowiedzi. Trochę zmieszana, bo niezaproszona. Pachniała mchem i palonymi liśćmi. Chciała zapukać do drzwi samotnej chaty, ale nie zdążyła. Gdy tylko dotknęła kołatki, wypadł z niej wiatr i pognał w pole. Przysiadła więc na progu fioletem wrzosów i szybko zasnęła…
Halo! To ja, Zając Szary Obywatel. Do 15 października goszczę w Muzeum Karykatury w Warszawie. Kotlinkę będę odwiedzał tylko kontrolnie…
W pokoju bez okien jest ciemno i duszno. Nie słychać w nim Śmiechu. Śmiech jest zbyt głośny. Zburzyłby z trudem zbudowany Spokój – małą Stabilizację o pustych oczach. A może by tak usiąść pod ścianą na krześle? Pokołysać się chwilę w przód i w tył, a potem zasnąć stuletnim snem księżniczki o złotych włosach? Przespać […]