Jakie zwierzę, taki warsztat? Czy jaki warsztat, takie zwierzę? Jakkolwiek… lekko nie jest. Dosłownie. W pracowni, własnej pracowni, artysta żyje w zgodzie ze zwierzem. Bo musi.
O zwierzętach zapisano miliony kart, w tym tysiące o tych, które wspierają artystów w procesie twórczym. Dopiszę/dorysuję jedną z nich… Moja pracownia, moje zwierzaki, mój dzień powszedni.
Gdy dzwoni telefon z wydawnictwa, głosem Enrique Bunbury, wydobywającym się spod…
Gdy zwierzę wypełnia przestrzeń, całą przestrzeń…
Gdy zaschnie farba…
Gdzie jest moje porto?
Gdy ilustracja wydawała się ukończona…
Gdy nie ma temperówki pod ręką…
Gdy wskazany jest „docisk”, choć nie zawsze wtedy, kiedy potrzebujesz…
Jedyny moment, gdy wydaje ci się, że to ty rządzisz w pracowni…
Gdy masz deadline, zwierzę ma akurat wenę…
Gdy zgrywasz projekt na dyskietkę…, a gdzie jest frisbee?
A gdy skończysz projekt, zwierzę nudzi się.
Nie ma wyjścia. Wracamy do pracy…
Na rysunkach: Kot Mañaña, Kot Stachu, Pies Mara, Pies Toro.
Zwierzaki w ilustracjach i obrazach Niki Jaworowskiej-Duchlińskiej: