Galeria postaci zmyślonych: Święty Mikołaj

Ubrani w efekt komunistycznej globalizacji odzieżowej – flanelową koszulę w kratę i wełniane ogrodniczki lub wydziergany na drutach sweterek i spodnie na szelkach czekaliśmy w kolejce do Mikołaja. Wszyscy. My, dzieci PRL’u 6 grudnia traktowaliśmy poważnie.

Ubrani w efekt komunistycznej globalizacji odzieżowej – flanelową koszulę w kratę i wełniane ogrodniczki lub wydziergany na drutach sweterek i spodnie na szelkach czekaliśmy w kolejce do Mikołaja. Wszyscy. My, dzieci PRL’u 6 grudnia traktowaliśmy poważnie. Wręcz z namaszczeniem. Nie na darmo straszono nas rózgą przez cały rok. Większość z nas, co prawda, nie do końca wiedziała, czego się boi, ale na wszelki wypadek, poprzedniego dnia, wszyscy byliśmy nadzwyczaj grzeczni.

Święty wyglądał podejrzanie. Na nogach miał kapcie sąsiada. Ok, pożyczył. Widocznie w sklepie obuwniczym rzucili tylko jedną parę i sąsiad był pierwszy. Ale okulary przeciwsłoneczne na nosie, to już grupa przesada. Hello, kto w grudniu chroni się od słońca? I to po dobranocce. Na szczęście szybko schował je do kieszeni płaszcza, który notabene wyglądał identycznie jak szlafrok mamy Adasia, bo kilkoro z nas zaczęło już snuć teorie spiskowe. Mnie osobiście nie podobała się broda. Przypominała watę. Nie łudźcie się: NIE cukrową. To, co interesowało nas wszystkich na tyle, by przymknąć oko na wszelkie niedoskonałości, leżało natomiast obok niego: WOREK. A w nim: PREZENTY

PREZENTY, które trzeba było zdobyć. Niektórzy dawali za wygraną jeszcze w przedbiegach i z płaczem uciekali do mamy. Pozostali zaciskali zęby i wolnym krokiem szli, przez całą salę, do Mikołaja. Uf, najgorsze za nami. Jeszcze tylko powiedzieć wierszyk albo zaśpiewać piosenkę przed stuosobową publicznością i kubańskie pomarańcze w celofanie było już prawie nasze. Prawie, bo w chwili, gdy jedna dłoń zaciskała się na szeleszczącej foli, druga zasłaniała oczy przed błyskiem flesza aparatu fotograficznego taty, co najmniej trzech wujków i kilku cioć, niekoniecznie spokrewnionych. Pal sześć, gdy stało się wtedy w bezpiecznej odległości. Pstryk, pstryk i po krzyku. Gorzej, gdy kazali ci usiąść na kolanach Świętego. Wymiękali nawet najodważniejsi. Niektórzy tylko marszczyli nosy, inni darli się wniebogłosy. Byli i tacy, którzy nawet nie mrugnęli okiem. Czego to się nie robi dla prezentów.

Ho Ho Ho!

***

Od lewej: Nika Jaworowska-Duchlińska dostała kubańskie pomarańcze w celofanie od Mikołaja, który był kobietą, Karolina Grabarczyk mocuje się ze swoim Świętym (kto daje i zabiera…), Rafał Grabarczyk jeszcze długo będzie leczył traumę po Mikołaju w masce.

W tej samej serii:
Galeria postaci zmyślonych: Maurycy Małomówny
Galeria postaci zmyślonych: Pan(i) Pan(i)
Galeria postaci zmyślonych: Kunegunda Ozorek