Galeria postaci zmyślonych: Maurycy Małomówny

Maurycy nie był wyjątkiem. Był jednym z tych mężczyzn, którzy we wszystkim przytakują swoim żonom dla, tak zwanego, świętego spokoju. Większość z nich odkrywa po czasie, że święty spokój nigdy nie nadszedł, a oni stali się zakładnikami własnej taktyki. Maurycy znał takie przypadki. Nie widział jednak potrzeby, by się do nich zaliczać.

Podejmował przecież wszystkie konieczne środki ostrożności na drodze do idylli. Codziennie rano wstawał prawą nogą, żeby nie kusić losu, mimo, iż spał po lewej stronie łóżka. Wciskał obie stopy w podłoże, zapewniając ciału stabilność, i przyklejał do twarzy przymilny uśmiech. Niezbyt radosny, by nie prowokować agresji i wystarczająco łagodny, by nie wzbudzać podejrzeń. Zakładał obszerne, niemodne spodnie, zszarzałą koszulę w niebieskie paski, białe skarpetki frotte i znoszone mokasyny, które zapewniały mu komfort. Głównie dlatego, że były zdecydowanie za luźne. Zdarzało im się więc zsuwać z nóg w najmniej odpowiednich momentach, prowokując spektakularny upadek. Mężczyzna znosił go zawsze z godnością i właściwym sobie spokojem, kwitując beznamiętnym „byłbym się zabił”. Rzeczywiście. Była taka szansa. Zwłaszcza, że nosił ręce w kieszeniach, a głowę w ramionach, co znacznie utrudniało asekurację.

Żona Maurycego była światowej sławy pisarką poradników dla psów i kotów, z cyklu „ABC dla właściciela człowieka”, której jeszcze nikt nie odkrył. Doskonale wiedziała, że to jedynie kwestia czasu. Od lat ćwiczyła więc zachowania godne gwiazdy, by, w stosownym momencie, profesjonalnie pokręcić głową, z dezaprobatą, na widok wody mineralnej nieodpowiedniej marki. Po kilku latach intensywnej praktyki nie musiała już grać. Stała się rozkapryszoną osobą zdolną do każdej niegodziwości, skoncentrowanej głównie na małomównym mężu. Zawsze, gdy otwierał usta, by wyrzucić z siebie choć jedno zdanie, potok słów wylewał się z wnętrza kobiety. Maurycy nałykał się więc tylko powietrza. Można by sądzić, że był dzięki temu dobrze dotleniony. Fioletowe cienie pod oczami świadczyły jednak raczej o długotrwałym przebywaniu w zamkniętym pomieszczeniu, niż stałym dopływie świeżego powietrza.

Pewnego czwartkowego popołudnia, na wieść o kolejnym cennym rękopisie, którego proces powstawania będzie musiał znosić, Maurycy wreszcie powiedział, akcentując szczególnie mocno literę R w pierwszym, zawierającym ją, wyrazie:

– Mam, kurwa, dosyć twojego pisania. Rzygam twoim pisaniem.

Chwilę później rozległ się odgłos tłuczonego szkła. Pośpiesznie zgarnęłam, porozrzucane po stole, kartki i ołówek marki Faber-Castel, na wypadek, gdyby i moim pisaniem ktoś rzygał i szczelnie zamknęłam okno. Dla pewności.

Kilka tygodni później dowiedziałam się, od dozorczyni, że Maurycy zniknął…

W tej samej serii:
Galeria postaci zmyślonych: Kunegunda Ozorek
Galeria postaci zmyślonych: Pan(i) Pan(i)
Galeria postaci zmyślonych: Święty Mikołaj

tekst: Karolina Grabarczyk
ilustracja: Nika Jaworowska-Duchlińska