Raczek NieboRACZEK w akcji… non profit

Tragedia w I akcie

Postaci:
Grzegorz „REDnacz” Raczek – zwierzę dobroczynne

raczek-blog-emotikon-fotelWilk Biały – zwierzę z natury ufne

raczek-blog-emotikon-bialyWilk Czarny – zwierzę z natury cyniczne

raczek-blog-emotikon-czarnyChór – reszta świata

raczek-blog-emotikon-chor

AKT I
(i zarazem ostatni)

Rzecz dzieje się głównie w Łowiczu, gdzie mieszka Grzegorz Raczek – mąż tej samej, od dwudziestu sześciu lat, żony – nabytku z przedszkola, ojciec dwóch córek i jednego syna oraz posiadacz dwóch psów i trzech kotów. Człowiek „very bardzo kulturalny”, któremu nie straszne „krew, flaki i poprawność językowa”. Jak trzeba, to zaklnie. Nie boi się „palnąć dowcipnie z dwururki” i ubrudzić rąk. Zwłaszcza, gdy chodzi o zbieranie książek dla bibliotek, bazgrołowe maskotki, promowanie gier planszowych, pisanie i rysowanie. Zawłaszcza, w tym celu, sporą część Internetu: „duże Ka”, „Papierowy Pies”,  „Czasami Kalafior”, „Trampki Dwa”, „Z bambosza”, „TuTuru”, „Bazgroł”, „ebuka” i „Luźny sweter projekt!”.

Grzegorz „REDnacz” Raczek: Oprócz tego, pracuję zawodowo – zajmuję się składem i grafiką w lokalnym tygodniku oraz projektuję okładki książek.

Raczek siedzi w fotelu z gazetą w dłoniach. Do pokoju wbiega wściekły Wilk Czarny. Ściska w  łapie zmięty kawałek papieru, z którego jasno wynika, że po raz kolejny został wystrychnięty na dudka. Akcja charytatywna, w której brał udział, okazała się zwykłym oszustwem. Naciągacze zabrali wszystkie zgromadzone fundusze i zniknęli w tajemniczych okolicznościach. Tego już Wilkowi za wiele. Powietrze przecinają ostre, jak brzytwa, słowa: nigdy więcej dobroczynności! Raczek spogląda nieśmiało zza swojego tygodnika. Wilk Biały wchodzi do pomieszczenia, kładąc na stole dzisiejsze wydanie „Watahy w mieście”, otwartej na wiadomości dnia: Ferajna Szemranych Altruistów znowu w akcji!

Chór: Koniec z dobroczynnością! Nie damy się oszukać!

Wilk Biały (błagalnie): Panie Raczek, no i jak nie popaść w znieczulicę?

 Grzegorz „REDnacz” Raczek (zdziwiony): Nie wiem. Ja jeszcze nie popadłem. Nadal z jednakowym wzruszeniem czytam apele z prośbą o wsparcie, oglądam zdjęcia osób i zwierząt, które potrzebują naszej interwencji. Na ile mogę pomagam, ale całego świata nie zbawię.

Wilk Czarny (głośno i agresywnie): Ma pan za dużo czasu?!

Grzegorz „REDnacz” Raczek (spokojnie): Godzin w dobie mam tyle samo co inni, ale nauczyłem się pracować szybko i efektywnie. Mógłbym jeszcze zagęścić ruchy, bo ja naprawdę nie jestem najbardziej zajętym facetem na tej szerokości i długości geograficznej, ale jestem za leniwy. Moja doba nie składa się tylko z pracy, mocno się obijam, mam czas na spacery z psami, czytanie, obejrzenie ulubionych programów w telewizji, obowiązki domowe…

Wilk Czarny (pod nosem): Ciekawe czy żona jest tego samego zdania…

Napięcie rośnie. Triumfujący wyraz pyska Wilka Czarnego zdradza jego stosunek do sprawy. Wilk Biały siada na kanapie. Raczek pozostaje niewzruszony.

Grzegorz „REDnacz” Raczek (z przymrużeniem oka): Żona udaje, że toleruje dziwactwo męża, choć mocno się wkurza w okolicach kwietnia i maja, kiedy w mieszkaniu leżą stosy prac konkursowych (listonosz też mnie wtedy nienawidzi). Kiedy konkurs się kończy, miejsce góry kopert i pudeł zajmują stosy książek dla bibliotek, więc, jak się zastanowić, wkurzona jest okrągły rok.

Wilk Czarny (głośno): Ma rację!

Wilk Biały (łagodnie): Są jeszcze dzieci… i dalsza rodzina.

Grzegorz „REDnacz” Raczek (z uśmiechem): Dzieciaki już się do wariactw ojca przyzwyczaiły i czasem pomagają. Reszta rodziny raczej nie ma pojęcia co robię, nie chwalę się. Rodzicom przestałem opowiadać po pytaniu: co z tego masz? i pretensjach, kiedy okazało się, że „zaledwie” frajdę.

Wilk Czarny zrywa się na równe łapy. Sierść na uszach stoi mu dęba, a z nozdrzy bucha para. Wilk Biały ociera pot z czoła. Raczek uśmiecha się zawadiacko.

Wilk Czarny (z dezaprobatą): Pan chyba żartuje?! Frajdę?!

Grzegorz „REDnacz” Raczek: Tak. Wszystko czym się zajmuję sprawia mi frajdę. Jeśli czegoś nie lubię, to zabijcie mnie, patykiem metrowym nie ruszę! Najwięcej radochy mam podczas organizacji konkursu literacko-plastycznego dla dzieci i dorosłych „Bazgroł”  oraz pisania i rysowania dla dzieci.

Wilk Czarny przewraca oczami i opada, bezwładnie, na kanapę tuż obok Wilka Białego, który entuzjastycznie macha tylnymi łapami, jednocześnie splatając przednie w geście podziwu.

Wilk Biały (radośnie): Co za urocza nazwa!

Wilk Czarny (z przekąsem): No rozpłyń się jeszcze z zachwytu… Śmiało!

Wilk Biały (zbity z tropu): Taki konkurs to świetna… zabawa…

Wilk Czarny: Ciekawe dla kogo…

Grzegorz „REDnacz” Raczek: „Bazgroł”  to również kilka miesięcy mailowania, dzwonienia, załatwiania, proszenia, układania wielkiej konstrukcji z małych cegiełek. Ale kiedy podczas finału, w trakcie Warszawskich Targów Książki na Stadionie Narodowym, spoglądam na dzieciarnię zebraną na sali, na te banany na twarzach małych i dużych uczestników, na rodziców dumnych ze swojej latorośli, to choć jestem zmęczony, wiem że było warto…

Wilk Czarny (zrezygnowany): Może i warto, ale raczej się nie opłaca.

Chór (skonsternowany): Opłaca się czy się nie opłaca? Warto czy nie warto?

Grzegorz „REDnacz” Raczek: Faktycznie, kasy z tego nie mam żadnej. Jest nawet odwrotnie, cały czas dokładam do tego interesu. Bo za domeny i serwery trzeba zapłacić, książki trzeba wysłać do bibliotek za swoje, za telefony i podróże do firm, żeby coś załatwić na „Bazgroła”  też, a kokosów niestety nie zarabiam. Owszem, pojawili się pierwsi sponsorzy, którzy poza dobrym słowem wspierają akcję finansowo, ale wszystko przeznaczane jest dla finalistów (a tych z roku na rok jest coraz więcej), koszty własne biorę na klatę. Jakiś czas temu musiałem przez to wyprzedać prawie całą swoją bibliotekę (a książek miałem naprawdę sporo), ale jakoś to odchorowałem. W związku z ponoszonymi kosztami czasem zabraknie pod koniec miesiąca tej stówki czy dwóch, które wydałem na paczki czy inne opłaty, ale nauczyłem się radzić sobie także z tym. Miałem w swoim życiu chwile konkretnej biedy, więc teraz nie narzekam.

Chór (zdziwiony): Co?! Po co to komu? Komu to potrzebne?

Grzegorz „REDnacz” Raczek: W czasie tych kilkunastu lat działalności bywały takie chwile, że chciałem odpuścić, ale zadawałem sobie pytanie – co bałwanie zrobisz z taką ilością wolnego czasu? W związku z tym, że musiałbym go w większości spędzać ze sobą, a towarzyszem jestem nudnawym, rezygnowałem z rewolucji i ciągnąłem ten wózek dalej…

Wilk Czarny (przekornie): No i wszystko jasne…

Wilk Biały liczy pazury u tylnych łap, próbując powstrzymać śmiech. Wilk Czarny uśmiecha się pod nosem. Raczek zastyga w fotelu z szelmowskim uśmiechem na twarzy. Chór zrywa boki.

Wilk Biały (błagalnie): Proszę o ciszę!

Chór (radośnie): Śmiech to zdrowie!

Wilki Czarny (przekornie): Jacy życzliwi!

Grzegorz „REDnacz” Raczek (rozbawiony): Ludzi „życzliwych” spotkać można wszędzie. Bo łatwiej jest ponarzekać i skrytykować niż samemu ruszyć dupę. Jeśli ktoś myśli, że wystarczy pstryknąć palcami i wszystko dzieje się samo, jest w błędzie. Już samo zmuszenie się do roboty, pomimo przeciwności i porażek, to sztuka nie lada…

Chór (zdziwiony): Sztuka nie lata?

Wilk Czarny (przewracając oczami): Za to głupota na skrzydłach się unosi!

Chór (z nadzieję): To pewnie czasem trochę spadnie.

Grzegorz „REDnacz” Raczek (ostro): Ktoś powie, że przy tej okazji na pewno i mnie coś „skapnie”. Ale żeby „skapnęło” nie muszę wymyślać jakiejś pokrętnej akcji! Przypominam, jestem właścicielem dwóch portali i na upartego mogę z wielu firm współpracujących wydębić wszystko! Za baner, wiadomość prasową, korzystną recenzję. Tymczasem nawet książki do osobistej biblioteki kupuję za swoje! Bo wolę, żeby egzemplarze recenzenckie trafiły do współpracujących ze mną ludzi lub na konkursy dla czytelników albo do bibliotek. Bo tak jest uczciwiej, no i przy długofalowej działalności cwaniactwo nie popłaca!

Chór (skanduje): Cwa-nia-ctwo nie po-pła-ca! Cwa-nia-ctwo nie po-pła-ca!

Wilk Czarny (zrezygnowany): Wszystko fajnie, gdy jest płaca…

Chór (smutno): Nie ma płacy, nie ma dobroczynności!

Zapada krępująca cisza. Po chwili…

Grzegorz „REDnacz” Raczek (radośnie): A właśnie, że jest! Każdy może, na przykład, zorganizować jakąś licytację! W ten sposób osobiście wsparłem sporo akcji dla ludzi i zwierząt – poprzez przekazanie fantów! A jeśli ten pomysł podchwycą artyści, czy to przekazując jakieś swoje gadżety, czy wykonane przez siebie prace (na przykład graficy), może się uzbierać całkiem spora kwota. Trzeba po prostu włączyć myślenie i wyłączyć ponuractwo. Wiem, że czasem trudno, ale nie warto dokładać sobie dodatkowych zgryzot do tych, które już mamy. Bo na pewno nie wyjdzie, bo nam się nie uda. Jak się dupy nie ruszy, to się na pewno nie uda! Odmawiano mi setki, ba, tysiące razy i za każdym razem działało to na mnie motywująco – bo co, mnie się nie uda, mnie?! Wychodzę bowiem z założenia, że jeśli wywalą cię drzwiami, właź oknem, ale wcześniej grzecznie zapukaj i powiedz: dzień dobry!

Jakiś czas później.

Wilk Czarny: Puk, puk…

Wilk Biały: Kto tam?

Wilk Czarny: Dobroczynność.

Chór (skonsternowany): Wejdzie czy nie wejdzie?

 

scenariusz: Karolina Grabarczyk
redakcja: Karolina Grabarczyk
słowo wstępu: Karolina Grabarczyk
okładka: Nika Jaworowska-Duchlińska
rysunki: Nika Jaworowska-Duchlińska