Podjeżdżamy pod dom Klaudii Gaugier i Grzegorza Krupy. Wysypana żwirem droga prowadzi stromo po zboczu Ślęży. Z góry zbiega pies Wasyl, radośnie merdając ogonem. Wita się jako pierwszy. Widzę stos drewna tuż przy podjeździe i zakorzenione w ziemi głazy nieco dalej. Mój wzrok zatrzymuje się na dziecięcej samotni, wyciosanej z drewna, o której marzyłam jeszcze na długo po formalnym zakończeniu dzieciństwa. Przyjechałam oglądać Horka Dolls, ale czuję, że zobaczę o wiele więcej.
I nie mylę się. Grzesiek wita nas przed pracownią dolną. Wszędzie leżą tężejące odlewy medali sportowych, wylęgające się z materii formy rzeźbiarskie, własnoręcznie wykopane minerały i… dłonie, nogi, elementy twarzy.
Wstrzymuję oddech, gdy idziemy po betonowych schodach. Z ich szczytu patrzy na mnie para przeszklonych oczu, w których można się utopić. To Katya – jedna z lalek Klaudii. Jeszcze nie wiem dlaczego, ale już czuję się na swoim miejscu.
Z głębi domu słychać stłumione głosy. Z każdego kąta wyłaniają się ceramiczne ręce, jedwabne sukienki i przepastne spojrzenia. Głęboka szarość ścian potęguje wrażenie zawieszenia w nierzeczywistym świecie. W drzwiach do salonu widzę jasny szezlong, na którym siedzi drobna postać o mlecznej cerze i srebrno-błękitnych włosach – córka artystów. Po chwili dostrzegam też Klaudię. Ma na sobie zwiewną sukienkę i ciepły uśmiech, kontrastujący z chłodem, metalicznie połyskującego, kolczyka w nosie.
Zaprasza nas do pracowni górnej. Po drodze mijamy ciemnowłosą Pilar w czarnej sukience z tiulu. Stoi tuż przy kręconych, prowadzących na piętro, schodach, pod, wyrzeźbionym w drewnie, klasycyzujących żyrandolem w kolorze gołębia. Przez ogromne panoramiczne okno rozciąga się widok na okoliczne pola. Na roboczym stole stoi stara maszyna Singer na korbkę, która wypluwa z siebie lalczyne stroje. W przygarniętych bibliotecznych szufladach kwitną martwe róże, czekają części marionetkowych ciał, guziki, nici i włosy… c.d.
tekst: Karolina Grabarczyk
zdjęcia: Rafał Grabarczyk
okładka: Rafał Grabarczyk