Rozmowa z Martinem Widmarkiem – cieszącym się niesłabnącą popularnością szwedzkim autorem książek dla dzieci, propagatorem literatury dziecięcej i nauczycielem. W Polsce znanym przede wszystkim z serii: Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai, Dawid i Larisa oraz Nelly Rapp.
Jest zafascynowany Ikeą. Swoją pierwszą książkę „Złapać tygrysa” skonstruował trochę jak instrukcję montażu mebli. W literaturze dla młodych najbardziej przeszkadza mu moralizowanie i narzucanie młodym czytelnikom prawd absolutnych. Uważa, że dorośli powinni dać dzieciom spokój. Gdy był nauczycielem szwedzkiego, w szkole w Rinkeby – dzielnicy Sztokholmu, zauważył, że mali ludzie lubią być traktowani poważnie i czytać „dorosłe” opowieści. Jego uczniami były głównie dzieci imigrantów, które przeżyły wojnę, widziały śmierć bliskich, żyły w rozbitych rodzinach, miały styczność z narkotykami i alkoholem. Potrzebowały kontaktu z innym, niż ten, który znały do tej pory, światem. To dlatego bohaterami jego historii są okropni przestępcy, niezbyt rozgarnięci dorośli i bystre dzieci, które doskonale radzą sobie same, wymierzając sprawiedliwość. Świat, o którym pisze, jest natomiast szczęśliwy i pogodny, bo chce, by dzieci dobrze się bawiły, czytając jego książki. Często słyszy, że na jego publikacjach małoletni czytelnicy nauczyli się składać litery. Jest przekonany, że to zasługa struktury kryminału, która wciąga odbiorcę w akcję, intryguje i prowokuje do szukania odpowiedzi na zadane w książce pytania. Martin Widmark.
Karolina Grabarczyk: Jak zostałeś autorem książek dla dzieci?
Martin Widmark: Pracowałem wtedy jako nauczyciel w liceum, przygotowywałem tekst dla moich uczniów, bo chciałem wyjaśnić im pewne zagadnienia na swój własny sposób, niezależnie od szkolnych książek. Częścią moich codziennych obowiązków był „przywilej” odprowadzania syna do przedszkola. Walczył ze mną każdego ranka, więc zacząłem opowiadać mu historie, żeby zapomniał dokąd idziemy. Trochę smutne, ale prawdziwe. Potem spisałem wszystkie opowiadania i wysłałem do wydawnictwa. Spodobało im się to, co zobaczyli, i tak powstała moja pierwsza książka „Att fånga en tiger” (Złapać tygrysa).
O czym powinien pamiętać autor książek dla dzieci?
My, autorzy, jesteśmy różni. Nie mogę doradzać innym. Ale mogę spróbować wytłumaczyć swój punkt widzenia. Staram się nigdy nie zapominać, że piszę dla dzieci, a nie dla dorosłych krytyków. To nakłada na mnie obowiązek poruszania się w ich świecie, na przykład w obrębie tematów i języka. Ważne, by mieć na uwadze, że dziecko jest powolnym czytelnikiem w porównaniu do dorosłego odbiorcy. To oznacza, że jako autor książek dla dzieci, muszę pisać w sposób, który wspomoże ich pamięć. Stosuję więc dużo podsumowań i punktów rekapitulacji: „Aha, zobaczmy. Co my tu mamy?”.
Co powinni wziąć pod uwagę dorośli, którzy kupują książki dla swoich pociech?
Przede wszystkim jeśli dorosły ma zamiar kupić książkę, którą sam lubił, gdy był mały, to powinien pomyśleć dwa razy. Wiele rzeczy zmieniło się przecież przez lata. Sugerowałbym raczej odwiedzenie księgarni czy biblioteki wspólnie z dzieckiem. Poproście pracownika o wskazówki, a potem pozwólcie młodemu człowiekowi samodzielnie zdecydować, co chce przeczytać.
Jaki jest sekret popularności twoich książek?
Wiele rzeczy wchodzi tutaj w grę. Tak jak mówiłem wcześniej, tworzę dla dzieci, staram się więc nigdy nie zapominać, że muszę dostosować się do ich wieku. Piszę książki seriami, a te są bardzo popularne także wśród dorosłych czytelników, bo zawsze jest miło spotkać się znowu z bohaterami, których się zna i lubi. To także pomaga zdekodować autora. Każdy pisarz ma unikalny język, który trzeba najpierw odszyfrować. Gdy czytasz kolejną książkę z danej serii nie musisz już tego robić.
Uważasz się za szczęśliwego, spełnionego człowieka?
(Uśmiech). To dobre pytanie, które, podejrzewam, każdy z nas sobie zadaje. Czasem czuję się jak najszczęśliwsza osoba na świecie. Mam wspaniałe życie, cudowną rodzinę. Kiedy indziej bytowe sprawy i świat dookoła zarażają mnie smutkiem. Życie jest krótkim i przez dużą część czasu brutalnym zdarzeniem. Ludzie w naszym najbliższym otoczeniu walczą o przetrwanie i prawo do wolności, by móc wypełnić swoje przeznaczenie. Wierzę, że ludzkość jest na tyle inteligentna, by zadawać wielkie pytania, ale nie wystarczająco mądra, żeby na nie odpowiedzieć…
Gdybyś mógł zmienić jedną rzecz w swoim życiu, co by to było?
Chciałbym mieć nadprzyrodzoną moc, by zakończyć natychmiast wojnę w Syrii.
Jakie są twoje marzenia i plany na przyszłość?
W przyszłym roku będę brał udział w kursie robienia mebli, na co naprawdę czekam. Potem spędzę dużo czasu w moim ukochanym letnim domu. Będę kontynuował pisanie o detektywach i upiornych agentach, a także pracę na książkami obrazkowymi. Planuję również rozpocząć nowy projekt – internetową szkołę dziennikarską dla młodych ludzi. Oddam się także poszukiwaniom nowych głosów w literaturze dziecięcej. W książkach dla młodych brakuje nam optyki ludzi, którzy przeprowadzili się do Szwecji. To tylko niektóre z moich planów na przyszłość.
***
Przez wiele lat kryminał był uważany za literaturę gorszego sortu, służącą jedynie taniej rozrywce. Gdy dostrzeżono wartość gatunku w książkach dla dorosłych, automatycznie wzrosła ranga tego typu publikacji kierowanych do dzieci.
W latach czterdziestych dwudziestego wieku szwedzka pisarka książek dla młodego odbiorcy Astrid Lindgren stworzyła poczytną serię „Detektyw Blomkvist”. Od tamtego czasu, przez ponad pięćdziesiąt kolejnych lat, w Szwecji, nie powstał żaden kryminał dla dzieci. Aż do czasu wydania, w 2002 roku, pierwszej, z cyklu Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai, książki Martina Widmarka. W Polsce pierwsza w serii pozycja „Tajemnica hotelu” ukazała się w 2008 roku nakładem wydawnictwa Zakamarki.