Luperkalia, czyli wilcze Walentynki

Za oknem zima. Mróz wymalował na szybach lodowy ogród. Płatki śniegu spadają lekko na blaszany parapet, pokrywając go grubą warstwą puchu. W kominku wesoło trzeszczy ogień. Powietrze wypełnia zapach ciepłej szarlotki z cynamonem i gorącej czekolady. Czas na  wieczór opowiadania bajek, wszystkie wilczki z sąsiedztwa siedzą więc na dywanie, w salonie 2wilków, pochłaniając łakocie.

Jasio: Wujku, a Franek się zakochał!
Franio: Wcale, że nie! On kłamie!
Jasio: A właśnie, że tak! Narysowałeś serce i wrzuciłeś Hance do plecaka. Sam widziałem. I słyszałem, jak mówiłeś, że w Walentynki dasz jej buziaka.
Franio: Głupi jesteś!
Jasio: Sam jesteś głupi!
Hania: Wujku, opowiesz nam bajkę?
Wilk Biały: Posłuchajcie… Dawno, dawno temu, w bardzo odległej krainie przyszli na świat Romulus i Remus – synowie boga wojny Marsa i kapłanki wiecznego ognia – królewny Rei Sylwii. Stało się to wbrew woli okrutnego wuja westalki Amuliusza, który bezprawnie objął tron miasta Alba Longa, wypędził brata i kazał zabić wszystkich bratanków, by nikt nie mógł odebrać mu władzy. Wkrótce po narodzinach bliźniąt zażądał więc, by utopiono ich w Tybrze. Słudzy królewscy włożyli dzieci do wiklinowego kosza i wrzucili do rzeki…

Wszystkie wilczki zastygły w bezruchu. Ich oczy robiły się coraz większe i większe… Ucichły szmery i szepty, a nawet mlaskanie, choć szarlotka była wyjątkowo smaczna. Franio zapomniał, że jest zły na Jasia i złapał go za ramię. Pewnie pomylił je z łapką Hani. Zosia mocniej ścisnęła swój warkoczyk, którym bawiła się beztrosko cały dzień, a Jadzia… Jadzia postanowiła przerwać ciszę…

Jadzia: Ale oni nie umierli, prawda?
Wilk Biały: No pewnie, że nie. Płynęli przez długi czas z nurtem wody, aż w końcu koszyk osiadł na bagnach. Chłopcy płakali, z głodu i pragnienia, tak głośno, że usłyszała ich wilczyca – wasza prapraprapraprababcia – poddana boga Marsa.
Zdzisia: Jej, ale ona musi być teraz stara!
Jasio: Noooo…
Wilk Biały: Wtedy była jeszcze bardzo młoda i właśnie urodziła małe wilczęta, miała więc wystarczająco dużo mleka, by wykarmić także Romulusa i Remusa. Zaniosła ich do jaskini Lupercal, na wzgórzu Palatyn, gdzie miała legowisko i traktowała jak swoje dzieci. Zawiązało się przymierze pomiędzy ludźmi a nami. Bliźnięta rosły szybko i zdrowo, żywiąc się wilczym mlekiem i leśnymi jagodami. Pewnego dnia pasterz Faustulus odkrył grotę i zabrał chłopców do domu, gdzie wychował ich, wspólnie z żoną, na pięknych, młodych mężczyzn, którzy zgładzili Amuliusza, zwracając tron prawowitemu władcy – swojemu dziadkowi. Królewicze zapragnęli natomiast założyć własne miasto. Takie były początki potężnego Rzymu.
Franio: A co stało się z wilczycą?
Wilk Biały: Tego nie wiedzą nawet najstarsze wilki. Jedne mówią, że z żalu zrobiła się całkiem biała i do końca swoich dni nie opuściła jaskini. Inne, że porzuciła wzgórze, za namową fauna Luperkusa – pół człowieka, pół kozła i nadal szuka swoich ludzkich dzieci. Jeszcze inne, że przepłoszyli ją uczestnicy Luperkaliów. Legendy głoszą, że raz do roku kapłani ubierali się w skóry świeżo zabitych kozłów i uderzali przechodniów rzemieniami ze zwierząt ofiarnych, biegając wokół Palatynu. Ceremonia odbywała się w jaskini Lupercal, wilczyca musiała więc znaleźć sobie inne legowisko. Ponoć nadal słychać, na wzgórzach Rzymu, jej wycie. Ale to tylko bajka…

Czyżby? Każda bajka ma w sobie ziarenko prawdy. Wiedzą o tym wszystkie dzieci. Także wilcze. Niestety, z wiekiem stajemy się coraz mniej ufni, aż w końcu tracimy cudowną zdolność poszukiwania źródeł historii, które nas fascynują. Szkoda, bo każda opowieść zbudowana jest z wielu, sięgających odległych czasów, podań, legend i wierzeń, które czekają na wnikliwego słuchacza, by zostać odkryte.

Opowieść Wilka Białego ma swoje korzenie w starożytnym Rzymie. 14-go i 15-go lutego obchodzono tam Luperkalia, święto ustanowione przez Euandrosa, pierwotnie związane z kultem fauna Luperkusa – boga pasterzy, chroniącego ich stada przed wilkami. Ceremonii przewodniczyli kapłani zwani Luperkami (łac. Lupercii; od lupus-wilk i lupa-wilczyca). Oni też składali bóstwu ofiary ze zwierząt, a z ich skór robili rzemienie (februa), którymi biczowali przechodniów, by zapewnić im płodność. Takim zabiegom, szczególnie chętnie, poddawały się bezdzietne kobiety. Rytuał odbywał się w jaskini Lupercal – mitycznym miejscu pobytu Romulusa i Remusa oraz ich wilczej matki.

Po upadku Rzymu pogańska tradycja stopniowo odchodziła w zapomnienie, a jej miejsce zajmowały chrześcijańskie obrzędy. W 496 roku papież Galazjusz ostatecznie zakazał obchodzenia Luperkaliów. Święto wilka zajął dzień pamięci biskupa Walentego – męczennika, który potajemnie udzielał ślubów legionistom cesarza Klaudiusza. Wilczy pierwiastek pozostał jednak do czasów dzisiejszych. Semicki odpowiednik nazwy Luperkus to Val, a imię Walenty pochodzi od rdzenia Valens, którego źródłosłów ma związek z canis lupus. Czyżby Walentynki były zatem świętem wilków? 2wilków?

 

tekst: Karolina Grabarczyk
okładka: Rafał Grabarczyk