Calineczka od podszewki

„Dobry wieczór kochane dzieci. Wieczór to bardzo dobra pora na opowiadanie bajek, a ja bardzo lubię bajki. Ale bajka to nie życie, życie to nie bajka. Jeśli w życiu odrąbiemy komuś rękę to nie odrośnie jak kaktus, tylko krew tryśnie…”

Pewnego razu żyła sobie kobieta, która bardzo, bardzo chciała mieć dziecko, ale nie wiedziała skąd je wziąć. Bajki dla dzieci piszą dorośli, kobieta dostała więc swoją wymarzoną  córkę. A potem… potem nie umiała jej kochać. Bo życie to nie bajka.

– Mamo, gdzie jesteś? Smutno tu i pusto… – mówiła Calineczka, rozglądając się wokoło.
Cisza.
– Kochaj mnie mamo… – mówiła Calineczka, przysuwając się do matki.
Cisza.
– Kocham cię mamo – mówiła Calineczka…
… cisza.

Dziewczynka czekała więc i czekała. Jej duże oczy robiły się coraz Większe i WIĘKSZE i coraz smutniejsze.

– Jestem lalką. Marionetką. Ktoś musi pociągać za sznurki – mówiła Calineczka swoimi szklanymi oczami.
– Będzie z niej wspaniała żona dla mojego syna – pomyślała brzydka i śliska ropucha. Calineczko… to przecież nic trudnego oddać siebie.

Dwa niezależne teatry: dramatyczny Montownia i lalkowy Papahema odwracają Andersenowską baśń podszewką do góry, odkrywając przed widzem warstwę, której jako dziecko nie widział. Przynajmniej teoretycznie. Chociażby z uwagi na ograniczone doświadczenia życiowe, których brak uniemożliwia odczytanie pewnych kodów kulturowych. Dla Calineczki teoria pozostaje jednak jedynie teorią. Jej światem od początku rządzą okrutne prawa. Oddająca się za pieniądze matka alkoholiczka, uwikłana we własne emocje, nie potrafi okazać córce uczucia i wsparcia. Efekt jest tragiczny. Dziewczynka wchodzi w coraz bardziej toksyczne relacje zupełnie naga, fizycznie i metaforycznie, bo pozbawiona ochronnego płaszcza zdrowej konstrukcji psychicznej. Nie ma w niej poczucia własnej wartości, godności i elementarnych chociażby przejawów asertywności. Jest za to przesadna uległość, dyktowana obawą przed odrzuceniem, które boli.

Pełna artyzmu, utrzymana w bieli i czerni  scenografia, autorstwa Pauliny Czernek, podkreśla dualizm formy i treści, nawiązując do stylistyki filmów Tima Burtona. Jedynie czerwone akcenty przełamują dwoistość barwy, podkreślając  nie tylko wagę materii, ale również podwójność jej znaczeń. Wszak czerwony to kolor krwi, cierpienia, agresji, ale i miłości oraz… seksu.

Może więc i lepiej, że w tym spektaklu bohaterowie głosu nie mają. Ma go za to narrator, który prowadzi widza przez fabułę Andersenowskiej baśni. Trochę za rączkę, ale za to zgrabnie i z wyczuciem, oddając aktorom pole do snucia alternatywnej opowieści: mrocznej i dowcipnej zarazem. Ci zaś, posługując się ruchem scenicznym, mimiką twarzy, grą aktorską oraz animacją lalki, tworzą baśniowy świat od nowa. Przejaskrawiony, ale nie pozbawiony realizmu, który kłuje w oczy, bo odsłania rzeczywistość, której wolimy nie zauważać. Robią to przekonująco. I w dodatku każą nam się z tego śmiać.

***

emotikon_polecam„Calineczka dla dorosłych”
wg „Calineczki” Hansa Christiana Andersena


adaptacja i reżyseria:
Teatr Montownia i Teatr Papahema

scenografia i kostiumy: Paulina Czernek
muzyka: Wiktor Stokowski
produkcja: Teatr Montownia
obsada:
Paulina Moś
Helena Radzikowska
Adam Krawczuk
Marcin Perchuć
Paweł Rutkowski
Rafał Rutkowski
Mateusz Trzmiel
Maciej Wierzbicki

***

Zdjęcia ze spektaklu zostały opublikowane za zgodą i dzięki uprzejmości autorki – Katarzyny Chmury-Cegiełkowskiej. Dziękujemy!